Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Sol z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 3435.45 kilometrów w tym 107.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Sol.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2012

Dystans całkowity:104.41 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:04:30
Średnia prędkość:23.20 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:34.80 km i 1h 30m
Więcej statystyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

To nie jest tak

Sobota, 27 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 0

że nie jeżdżę.

Wprost przeciwnie - jeżdżę i to tak jak planowałem od początku, czyli cztery razy w tygodniu, i o dziwo nadal z przyjemnością.

Jest natomiast tak, że nie wpisuję.

Bo albo mi się nie kce.

Albo czasem mnie myśl najdzie, że to chyba jednak lekko dziwne tak pisać o rowerze i co się na nim robi. Może nie BARDZO dziwne, ale lekko.

A jak mam wybór między robieniem czegoś lekko dziwnego, a browarem to wybieram to z prawej of koz ;)

Poza tym z którego kąta nie patrzeć, na rowerze z reguły robi się to samo. Brakuje więc czasem weny żeby tak napisać o tym czymś, żeby wyszło że inaczej.

Ale wuy. Podsumowując - były klasyczne kółka po Wwie, były podyazdy, a co weekend szczebel i okolice.

Udało się m.in. wreszcie przeeksplorować zielony z Granicy do Farmułek i przebieg czerwonego na zachód od Górek. Wiele słyszałem dobrego, ale realia okazały się dość płaskie. Poza paroma wyjątkami trasa sprowadzała się do prucia przez las i podziwiania krajobrazów, które owszem były dość pofałdowane - ale dziwnym trafem tylko po bokach szlaku.

Za to wyjątki były wyjątkowo atrakcyjne.

Np. singielek na Górze k. św. Teresy.



Na zjeździe z owego singla doznałem dawno nieodczuwanego wrażenia, że rower zaraz się rozleci a ja razem z nim. Cool, dobrze że mam porządnego pampersa.

Okazało się też, że mamy pod nosem (czyt. Wwą) wzniesienia z wieżą a la obserwacyjną - ciut nie Beskidy normalnie.





Ale per saldo z okolic szczebla najfajniejszy nadal jest szczebel i na tym poprzestańmy.



Przy okazji nie da się ukryć, że czuć smród końca sezonu - zwłaszcza jak się dziś wyjrzało za okno.

Jutro ma nie walić śniegiem i nie duć, więc kulnę się na szczebel. Pewnie ostatni raz w 2012.

Ale jakoś mnie to nie rusza - mam nową stertę seriali do obadania na tre ;)




  • DST 33.17km
  • Czas 01:23
  • VAVG 23.98km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Slender Man Mode

Czwartek, 25 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 0

Lubię jesień, bo jesienią zwykłe wyjście ok. 20 jest już wyjściem na najtrajd.

A najtrajd ma tą zaletę, że jest nocą - ergo nie ma tłumów na ścieżkach, lam na holendrach i pizdusiów ze słuchawkami.

Ruch też jakby mniejszy, więc można se na więcej pozwolić, przez co na ten przykład mniej cierpi średnia.

Ale najfajniejsze są klimaty, które tworzy noc i miasto.



Albo lampa na łbie i ciemny las.

Nie miałem wcześniej porównania, bo nie grałem w Slender Mana. Ale skuszony jazgotem jaki wywołał w sieci zainstalowałem parę dni temu - i wbijając do Bielana z miejsca doznałem deja vu ;)

W zasadzie jedyna różnica to żółty dywan liści. Reszta jakby się zgadzała, zwłaszcza mgiełka między drzewami, czerń poza nimi, głucho i pusto.

Nie powiem.

To również wpłynęło na średnią.

Polecam tym co chcą poprawić ;)




  • DST 47.12km
  • Czas 02:02
  • VAVG 23.17km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie da się ukryć

Niedziela, 7 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 0

że idzie jesień.

Albowiem piździło mi po kostkach dziś.

Jazdy miało nie być, gdyż proza życia codziennego dopadła mię i rozczesała swój plan na cały dzień.

Ale plan się w którymś momencie jebnął, w związku z czym zyskałem dwie nieplanowane godziny tzw. wolnego czasu.

Jest to pojęcie bliżej mi nieznane, w związku z czym początkowo uległem lekkiej dezorientacji i chciałem umyć gary czy zrobić inne odkurzanie.

Ale otrzeźwienie przyszło szybko, a potem wyszliśmy razem na rower.

Nie było czasu wymyślać jakichś wymyślnych azymutów. Pojechałem to co zwykle, bawiąc (nomen omen) odrobinę dłużej w Bema i Bielanie.

Gdy przelatywałem na drugą stronę Wisły dopadł mię sentyment pierwszych rowerowych jazd sprzed paru lat - gdy cykałem wszystko po drodze, na dowód gdzie-to-nie-byłem.

Więc dziś też se cyknąłem.



I pociąłem dalej. Albowiem dwie godziny luzu w niedzielę piechotą nie chodzi - cza więc napierniczać i eot.




  • DST 24.12km
  • Czas 01:05
  • VAVG 22.26km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczęśliwice Mk II

Wtorek, 2 października 2012 · dodano: 06.10.2012 | Komentarze 0

To samo co w zeszły wtorek. Czyli krótko acz intensywnie.

Target to o jeden twardy podjazd więcej, zrobiony - chociaż powiedzmy jasno nie-chciało-się-wmordę.

Nie to żeby mentalna rdza wróciła. Raczej zwykły prozaiczny ciężki dzień - z tych gdy nie wiadomo w co w łapy włożyć.

Ale gdy się zrobi co się miało zrobić i już się kręci nach Hause endorfiny jakoś mocniej dają o sobie znać. Pewnie zwęszyły wannę, browar i ługo.