Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Sol z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 3435.45 kilometrów w tym 107.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Sol.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:289.53 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:14:26
Średnia prędkość:20.06 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:41.36 km i 2h 03m
Więcej statystyk
  • DST 54.00km
  • Czas 02:43
  • VAVG 19.88km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Urban enduro ... chociaż może jednak yks ce.

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 5

Spośród trzech opcji dostępnych dziś trafiło na opcję numer czy.

Opcja pierwsza to kółko do zapory w Dębem i z powrotem. Odechciało mi się bo długo, po płaskim i w patelnię – nie poczułem klimatu. Z resztą o siódmej rano generalnie nie czuję klimatu, więc nawet jakby mi wjechał do salonu Tallboy to też bym pewnie jeszcze poszedł ciutkę pokimać.

Opcja druga to MPK, ale w postaci solidniejszego kółka niż ostatnio. Fajniejsza i pewnie bym ją zaliczył, ale Uk z którym miałem jechać dyplomatycznie oświadczył, że nie ma łańcucha, w związku z czym nie ma jak napędzać kół swych. Aha, a ja nie mam koła i ramy, ale zaryzykuję;)*

Opcja trzecia to tour de Stolyca, ale nie po płaskim, tylko od jednej góry do kolejnej góry i nazad. Tych jest przecież tutaj mnóstwo, nie da się narzekać na nudę, ne se pa?

Opcja trzecia wybrała się w zasadzie sama, bo zaspałem ;)

Tak naprawdę to się nawet ucieszyłem, bo nie jest to trasa nastawiona na rypanie kilometrów po płaskim tylko fun i jeżeli już patrzeć na nią treningowo, to pod kątem techniki.

Idea jest prosta i polega na objechaniu miejsc, które w naszym wyprasowanym mieście dają jakąś namiastkę klimatów wyżynnych (a może nawet górskich). Przy okazji kilometry rypią się same, bo miejscówki są, ino rozbryźnięte po mapie jak nie powiem co – ale skojarzenia z wentylatorem jak najbardziej wskazane.

Trasa standardowa czyli Agrykola-kopiec PW-skarpa SGGW-Kazoora-kopiec Cwela, przepraszam Cwila-jakieś cuś od Puławskiej do takiego parku przy Czerniakowskiej-Agrykola-park Śmigłego-Rydza. Stamtąd zuruck nach Hause.

Można to jeszcze rozszerzać np. o Szczęśliwicką, Bema, amfiteatr w Powsinie czy Bielana, ale waliło słońcem i mi się odechciało.

IMO najtrudniejszy z tej całej kombinacji jest singiel na skarpie i zjazd przy kortach/ogrodzeniu Parku Natolińskiego. Dzisiaj postanowiłem go odczarować, bo jak dotąd zaliczałem go głównie w konfiguracji dupno-bocznej – no i PRAWIE mi się udało, co obrazuje poniższy obraz.



Szczegóły pominę, lądowanie było miętkie i co najważniejsze praktycznie na końcu, przez co uznaję francę za NIEMAL zaliczoną. W sumie wychodzi z tego ciekawa szkoła zjazdu – walić na dupę coraz dalej i dalej, aż się walnie za zjazdem ;)

Najfajniej było na kopcu PW, ścieżki urozmaicone i w ogóle jakieś cool. Aż se potestowałem kamerę w komórce, tylko jakoś wąsko wyszło. I wolno, przysiągłbym że w realu całość trwała 3 sekundy ;)

&feature=plcp

W tygodniu cza jeszcze wyskoczyć do Bema i odczarować zjeździk gdzie rozwaliłem żebro – i poczuję się jako tako przygotowany na Zawoję, hex hex.

Ale nie kondycyjnie.


*no przecież wiesz, że żartuję ;)




  • DST 40.53km
  • Czas 01:56
  • VAVG 20.96km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rutynowe srutututu

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 0

Rutynowe srutututu polega na rutynowym ruszeniu dupska w godzinach wieczornych celem pokręcenia.

Dzisiejsza rutyna była, well, rutynowa, więc nie będę się silił na epistoły. Wolę pokazać obrazek.



Było ok, na luzie, bez napinki - plus trochę rutynowego fanu na Moczydle, w Forcie i w Bielanie.

Nierutynowe były tylko ilości psów włażących pod koła, ale widocznie nie trafiłem z porą. Wali mnie to - i tak było fajnie.

Fajne jest też to, że moje ulubione zgredy wydały nową płytę i że jest dobra.



W związku z czym obalam browara. Houk.




  • DST 21.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 19.38km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Japoński czar

Wtorek, 26 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 3

Dzisiaj duło i gwizdało więc mi się odechciało.

Odechciało jechać po płaskim przez te 2h i wiatrem smaganym być of koz.

Zachciało mi się natomiast postrzelać podyazdy.

Udałem się w tym celu na jedyne słuszne miejsce, czyli centralę stołecznej lanserki obcisłej, potocznie zwane Agrykolą (oy, partyzant ja WIEM jak to się naprawdę pisze, ino mi się nie chce).

Podjechałem z nastawieniem lekceważąco-fruwającym-koło-ptaka, pamiętając że w szczycie zeszłego sezonu przeleciałem francę dwadzieścia osiem razy i pojechałem do domu tylko dlatego, że rozbolała mnie dupa.

No cóż, zapomniałem przy okazji, że to było w poprzednim sezonie;)

Oświeciło mnie pod tym względem przy trzecim podjeździe, gdzie ku memu zdumieniu okazało się, że tylko siła woli broni mnie przed zejściem z blatu. I że nogi palą, w boku kłuje, i że chyba powtórzę kazus Che z Lublina.

Ową siłą docisnąłem jednak do ośmiu - recytując w międzyczasie znane japońskie zaklęcia na siłę i wytrzymałość ("yayebie", "nachujmito", "osramtuse", "huy") - po czym zrobiłem sobie 3 min przerwę.

I chyba zaklęcia podziałały bo jakieś takie wkurwienie na mą słabość mnie naszło, że z marszu dociąłem do dwunastu.

I poturlałem do domciu.

I chyba naprawdę podziałały, bo pedałowanie pod wiatr odczułem po tym doświadczeniu NIEMAL jak przyjemność.

A wiatr dziś wkurwiał, taki mocny był.

Uff, trza się mocniej wziąć za dupę.




  • DST 51.00km
  • Czas 03:04
  • VAVG 16.63km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

MPK

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 3

Nic szpeczjalnego, zwykła rundka od kamienia imć P. do Mieni i z powrotem.

Początkowo planowałem pociągnąć zachodnią stroną przez Borową Górę i Górę Lotników - i zaatakować Mienię od dupy strony - ale dwaj przybyli nowopoznani koledzy (oy, pozdro dla Wojtka i Grześka) zarzekali się, że dopiero zaczynają sezon, więc uznałem, że z 50 km na luźno powinno być w sam raz.

Z resztą ja też miałem ogranicznik czasowy, skuteczny - bo z gatunku czekających w domu z wałkiem/patelnią w ręce - więc nie oponowałem.

Jechało się przyjemnie. Raz że piach trochę się wymoczył po opadach i nie wkurwiał tak jak wkurwiać potrafi. Dwa że nie było fakapów, poza dwoma malutkimi w postaci przegapionego wjazdu na jeden ze szlaków (wbiliśmy gdzie indziej) i zerwanym łańcuchem (naprawiony mimo licznych uwag z gatunku "nie da się" i "dupa").

Trzeci fakap wisiał w powietrzu, ale się nie ziścił. Miał postać radiowozu i dwóch panów władzów, którzy władowali się do knajpy przy Mieni akurat, gdy intensywnie nawadnialiśmy się browarem. Ale okazali się normalni, w sensie że zeżarli pierogi i pojechali - i wcale nie czaili się później za rogiem.

Powrót szosą nr 17 do SM i stamtąd singlem do kamienia imć. P. Nic godnego uwagi - poza sklepem z hasłem "Poleca nas Wojciech Cejrowski".

Na takie mistrzostwo autopromocji odpowiedź może być tylko jedna. A ponieważ jest wulgarna, to jej nie przytoczę.

Generalnie było ok, aczkolwiek trochę zabrakło atrakcji, które bywał drzewiej.

Np. rzeczki której się ulało:



czy udanej kompozycji kolorystycznej ;)



P.S. Serdeczne podziękowania dla kolegi Paszczaqa, który dzielnie trzymał koło, razem ze mną zapomniał kasy oraz częstował fajkami, skutkiem czego wypad zdecydowanie oddalił się od krosiarskiego zabarwienia ;) Za co chwała ci Paszczaqu! ;)

I za fotkę tyż ;)




  • DST 35.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 22.83km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fajne plecy

Czwartek, 21 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 0

Trasa z kategorii mniej żeby więcej.

W sensie krótsza przebieżka przed dłuższą sobotnią po MPK.

Kółeczko podobne do poprzedniego, tyle że bez tracenia czasu na singielki i górki-popierdółki w Forcie (aczkolwiek Bielana przeleciałem, bo mało znam i jeszcze mnie bawi) i z krótszą trasą powrotu.

Na ścieżce za Dewajtis przykleił się do mnie jakiś pan w barwach MaxMedicum. Porobiłem mu za żagiel do Arkadii, gdzie się zmył uprzednio zapytawszy czy gdzieś startuję i pochwaliwszy plecy. Nie ffiem czy to komplement czy mam ładny plecak, ale dziękuję panu w barwach, bo jakiś połechtany poczułem się.

W sobotę drang nach MPK, yep. Ponoć cośtam chłopaki odnowili pod Starą Miłosną, może być fajnie.




  • DST 42.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 20.32km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kółeczko z kropeczką

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 21.06.2012 | Komentarze 0

Takie tam mało zobowiązujące kręcenie, czyli tradycyjne kółeczko trochę na górę i trochę w dół.

Z atrakcji wymienię Bema, Bielana i kopiec, reszta to kręcenie w ruchu miejskim i rowerowym.

Aha, znikła rozczłonkowana pralka. Pewnie wróci po Euro ;)

Aha nr 2, endomondo fajne jest. Gdyby jeszcze tak na siłę nie wciskało Fejsbuka byłoby jeszcze fajniejsze.



Dzisiaj powtórka, tyle że może trochę bardziej w dół i mniej w górę. Się zobaczy w praniu.




  • DST 46.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 22.62km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Back in black

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 16.06.2012 | Komentarze 2

Dzisiaj zaliczyłem kolejny w tym sezonie powrót do kręcenia.

Dla jasności – to miało wyglądać zupełnie nie tak.

Miałem wjechać w sezon wytrenowany na tyle na ile się dało, a potem miało być tylko lepiej.

Pkt 1 udało się zrealizować. Na przeszkodzie pozostałym stanęło czerwone gówno i jebnięte żebro, które zsumowały się w prawie dwa miesiące przerwy.

Nie powiem żebym był tym podbudowany. W sumie mało kto byłby gdyby praktycznie cała twoja zimowa robota poszła się kopulić, a ty stałbyś w środku sezonu w punkcie wyjścia.

Ale ponieważ jojczeniem się brzydzę, nie jojczyłem tylko wsiadłem i pojechałem.

Wsiadłem w miejscu nietypowym, bo w Białymstoku – moich rodzinnych stronach – gdzie wylądowałem kończąc kebabowy urlop.

Wbrew pozorom jest tu gdzie pokręcić i jest gdzie się urobić, co uczestnicy Mazovii czy innych Skandii powinni doskonale wiedzieć.

Uderzyłem w tamte rejony, czyli do Supraśla i okolic, planując ok. 50 km pętelkę.

Zrobiłem ją, ale te prawie dwa miesiące przerwy wyszły na wierzch dość szybko.

Wprawdzie i tak było lepiej niż w poprzednich sezonach, bo nie zdychałem po dojeździe do Supraśla, a nawet wyciągnąłem tam niezłą średnią, ale po godzinie nogi mi zdechły i resztę dystansu musiałem robić siłą woli.

Chujowy prognostyk przed wypadem w góry, który kroi się za niecały miesiąc.

Ale jak wspominałem, nie ma co jojczyć, trza zapierniczać.

Co też nie omieszkam czynić. Będzie lepiej.

Dygresje:

- z listy serwisów wypadł Erbajk na KEN. Wygrali wprawdzie z Plusem i Legionem szybką reakcją na emaila i zobowiązaniem, że wyrobią się z generalnym przeglądem w dwa dni. Wyrobili się, ale rower dostałem z odkręconą klamką i tak ustawionymi tłoczkami z tyłu, że koło robi max 3 obroty. Może to i pierdoły, ale jeżeli płacę trzy cyfry, z czego pierwsza nie jest jedynką (dwójką z resztą też), to wskakuję na rower i jadę, a nie pierdolę się ze śrubkami. Poza tym nie mam ochoty zastanawiać się w połowie zjazdu czy nie dokręcili czegoś jeszcze;

- Białystok to luz. Luźni ludzie, luźna atmosfera, zero spinki, to chyba przez powietrze.  Lubię tu być, muszę se jakąś górę usypać, będę bywał częściej ;)

- nie umiemy grać w piłkę i tyle;

- w związku z czym zatańczę walczyka.

<object height="350" width="425"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/M-b1V72XmBI">  </object>https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=M-b1V72XmBI