Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Sol z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 3435.45 kilometrów w tym 107.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Sol.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Nosz kurde

Wtorek, 26 lutego 2013 · dodano: 27.02.2013 | Komentarze 0

ciągnę szósty tydzień z rzędu i nic - ni choćby kawalątka smarka, choćby najlżejszego szmerku w oskrzelu czy kreseczki powyżej czydzieści sześć i sześć.

Pukam niniejszym w biurko. Nie jest malowane tylko oklejone jakąś gównianą imitacją drzewostanu, więc liczę że zadziała.

Program też idzie bez zarzutu. Znowu daje wprawdzie mocniej po dupie, bo wzrosły obciążenia, ale idzie zdzierżyć. Chociaż nie powiem, przydałoby się wiaderko na pot - a raczej wanna, bo kapie zewsząd i nie wiedziałbym gdzie ustawić.

Czyli nihil novi, rutyna leminga czy inna bezrefleksyjność. Dla mnie ok, lubię to i oby tak dalej.

No to może coś z nierutynowym image ;) Enjoy.




Tydzień nr 5

Wtorek, 19 lutego 2013 · dodano: 19.02.2013 | Komentarze 0

rozpoczął się.

W sensie piąty tydzień TCC, gdyby ktoś się pytał.

Nie jest to może news życia, ale dla mnie ważny o tyle, że nie łapie mnie żaden syf jak to drzewiej bywało i póki co jadę równiutko bez przerw. Oby (odpukać) tak było do końca.

Jednak jest coś w tym, że im przedszkolak starszy tym rzadziej choruje. I w tranie, którym poję potomstwo.

Wszystko wskazuje też, że nogi osiągają kolejne levele mocy, bo męczę się mniej, mimo że pedałuję trochę nad planem. Oczywiście - uprzedzając ewentualne uwagi - nie jest to moc niejakiego Lance A. z czasów szczytowej formy koksowej, ale na moje prywatne cele zupełnie wystarczająca. A prywatny cel sprowadza się do przejechania z punktu A do punktu B bez zbierania płuc z kierownicy - najlepiej niezależnie od terenu, a zupełnie najlepiej w górach.

Jedyne co kwasi ten idylliczny obraz to fakt, że żegnam się pomału z kumplem.



Następca dotrze niebawem, co oczywiście słodzi gorycz chwili - ale nie zmienia faktu, że będzie mi go brakowało. Mimo że mnie franca przyprawia o palpitacje na zjazdach i parę razy pomógł wsadzić się w gips ;)

Trochę się boję czy to nie będzie tak jak z wiosłem, gdy zmieniałem wysłużonego strata niewiadomego pochodzenia na japońskiego wypindrzonego w kosmos ścigacza. Niby miał wszystko co cza, a nawet więcej - ino coś ciągle nie brzmiał. Jakby duszy brakło i masówką czuć było.

Ale spoko - już brzmi. Wystarczyło poogrywać pół roku i nagle zyskała blasku.

Więc czemuż i z rowerem nie miałoby tak być?

Tylko jak tu ograć rower?

Przemyślę, a póki co cza rozwiesić pranie i lulu.




Ufff

Sobota, 9 lutego 2013 · dodano: 10.02.2013 | Komentarze 0

Trzeci tydzień TCC pomału pęka. Niestety oznacza to, że soboty tracą swój wcześniejszy relaksacyjny charakter, bo trza w nie robić interwały. I to te chamskie, bo polegające na seryjnym napierdzielaniu na maksa.

Me no gusta.

Na szczęście program który robię teraz przewiduje takie cuś praktycznie tylko w soboty, więc da się przeżyć, tylko trza się zaopatrzyć w dobry rozganiacz czasu.

Dziś tym rozganiaczem był pilot rysunkowych Wojen Klonów. Wybrany trochę z desperacji, bo nic innego godnego uwagi nie walało się po szafie, a nowa dostawa jeszcze nie dotarła.

I wiecie co? To jest lepsze niż pierwsze trzy części sagi (te schrzanione) razem wzięte. O dziwo mniej infantylne, z poprawną intrygą i podejrzanie brutalne jak na małoletni target. Polecam.

Fanom SW of koz ;)

Fajne jest też to, że gdy po treningu złapałem wiosło podczas rozgrzewki paluchy same wyszyły melodyjkę, która przypomniała mi dawno nie słuchany kawałek. A wraz z nim ów genialny band.



którego teraz słucham w kółko.

Me gusta.