Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień1 - 4
- 2013, Sierpień6 - 6
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 7
- 2013, Maj4 - 3
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec2 - 15
- 2013, Luty3 - 0
- 2013, Styczeń3 - 8
- 2012, Październik4 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 3
- 2012, Sierpień6 - 8
- 2012, Lipiec6 - 6
- 2012, Czerwiec7 - 13
- 2012, Maj4 - 10
- 2012, Kwiecień8 - 10
- 2012, Marzec12 - 0
- 2012, Luty12 - 4
- 2012, Styczeń3 - 5
- DST 22.00km
- Aktywność Jazda na rowerze
Plan co se w łeb strzelił
Wtorek, 3 kwietnia 2012 · dodano: 06.04.2012 | Komentarze 0
Kolejny tydzień poszedł się gonić, dzięki masakrycznym wprost ilościom roboty w robocie.
Nic dziwnego, że się wkurzyłem i zapowiedziałem sobie w lustrze rano, że ma być konkretna trasa, konkretne tempo i konkretne coś tam jeszcze.
W planach stanęło na pętli wokół Wwy, z prostym założeniem, że na całość daję ok. 2:30, głównie jadę w tempie i po drodze na osłodę zaliczam Kopiec PW. Zaliczam niejako od tyłu, wcześniej lecąc od Mostu Gdańskiego do Siekierkowskiego, przecinam ten ostatni i zbliżając się do Ursynowa odbijam w prawo na skrót idący wierzchem rury ciepłowniczej praktycznie do samego Kopca. Tam miało być parę minut zabawy i tempo na północ, do Bielańskiego.
Na tymże Kopcu plan łaskawie uznał, że nie ma zamiaru się wykonać.
Tak mi się fajnie pomykało, że co chwila wracałem na górę powtarzając jak mantrę, że to ostatni raz. No i wymantrzyłem.
Za którymś razem usłyszałem swojskie "pssst". Uświadomiłem sobie jednocześnie, że nie mam ani pompki ani dętki ani kasy.
Tym samym trening tempa zmienił się w trening długodystansowego prowadzenia roweru i zgrzytania zębami.
Ale nie ma tego złego. Korzystając z okazji nabyłem wreszcie Fossa i póki co bangla aż miło.