Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień1 - 4
- 2013, Sierpień6 - 6
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 7
- 2013, Maj4 - 3
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec2 - 15
- 2013, Luty3 - 0
- 2013, Styczeń3 - 8
- 2012, Październik4 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 3
- 2012, Sierpień6 - 8
- 2012, Lipiec6 - 6
- 2012, Czerwiec7 - 13
- 2012, Maj4 - 10
- 2012, Kwiecień8 - 10
- 2012, Marzec12 - 0
- 2012, Luty12 - 4
- 2012, Styczeń3 - 5
- DST 18.00km
- Teren 18.00km
- Czas 01:00
- VAVG 18.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Szczebel repeat
Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 4
Po wczorajszym wstałem lekko wyżęty.
Wstałem to może za dużo powiedziane - zwlokłem się i dla przyzwoitości uciąłem jeszcze 5 min drzemeczkę, na dywanie.
To nie tyle dlatego, że nie dospałem, co po prostu nie lubię wstawać wcześnie. Azaliż wcześnie dziś musiałem wstać.
Rzut oka za okno nie był zachwycający. Oko wróciło zmoknięte i lekko zawiane.
Ale ponieważ umówiłem się na spotkanko z chłopakami z emtb.pl, nie wypadało nie wpaść. Wciągnąłem więc frjusztuk, zapakowałem majdan i uderzyłem na azymut Kampinosu.
Po drodze myślałem czy by nie zacząć z Roztoki i sprawdzić czy coś się poprawiło kondycyjnie od ostatniego razu. Ale rzut oka na zegarek i konfrontacja z dalszym planem dnia wyleczył mnie z tych myśli. Nie dałoby się.
Wylądowałem więc w Górkach, ściągnąłem sprzęt i sru. Tzn. najpierw sru po płaskim przez Górki żeby się rozgrzać. Szczebel ma bowiem to do siebie, że na początku atakuje podjazdami i lekko rozmiękłą nawierzchnią, więc ładowanie się nań na ostro bez rozmachania nóg i organów bijąco-dmiących może skończyć się widokiem tychże na kierownicy.
Ale ponieważ w Górkach piździło i waliło deszczem, więc moje niedospane ja samo zawróciło i wbiło na szlak.
Jechało się jak zwykle, tj. na początku ciężko, potem na drugim oddechu coraz lepiej. Singiel jest generalnie fajny, niezbyt kręty, ale dość długi i urozmaicony. Fajniej się wraca, bo duża część z górki, więc idzie złapać flow, a krótkie i strome zjazdy które zalicza się w pierwotnym kierunku pozwalają poćwiczyć technikę podjazdów. Przygód praktycznie nie było, poza tym że wielbione przeze mnie Time zawiodły na jednym ze zjazdów, uwalniając niespodziewanie stopę i kładąc mię elegancko w krzaki. Winę ponosi pewnie piach zmieszany z błotem, który dokumentnie oblepił buty i przy okazji osłabił wpięcie.
Po drodze z powrotem spotkałem ekipę ciężkozbrojnych z emtb (pozdro!). Zamieniliśmy kilka słów i uderzyliśmy dalej - każdy w swoim kierunku.
Fot parę:
Komentarze
Czego naturalną konsekwencją jest ostatnie zdjęcie. Na FB bym Ci kliknęła, że zajebiście lubię to :D