Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień1 - 4
- 2013, Sierpień6 - 6
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 7
- 2013, Maj4 - 3
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec2 - 15
- 2013, Luty3 - 0
- 2013, Styczeń3 - 8
- 2012, Październik4 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 3
- 2012, Sierpień6 - 8
- 2012, Lipiec6 - 6
- 2012, Czerwiec7 - 13
- 2012, Maj4 - 10
- 2012, Kwiecień8 - 10
- 2012, Marzec12 - 0
- 2012, Luty12 - 4
- 2012, Styczeń3 - 5
- DST 54.00km
- Czas 02:43
- VAVG 19.88km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Urban enduro ... chociaż może jednak yks ce.
Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 5
Spośród trzech opcji dostępnych dziś trafiło na opcję numer czy.
Opcja pierwsza to kółko do zapory w Dębem i z powrotem. Odechciało mi się bo długo, po płaskim i w patelnię – nie poczułem klimatu. Z resztą o siódmej rano generalnie nie czuję klimatu, więc nawet jakby mi wjechał do salonu Tallboy to też bym pewnie jeszcze poszedł ciutkę pokimać.
Opcja druga to MPK, ale w postaci solidniejszego kółka niż ostatnio. Fajniejsza i pewnie bym ją zaliczył, ale Uk z którym miałem jechać dyplomatycznie oświadczył, że nie ma łańcucha, w związku z czym nie ma jak napędzać kół swych. Aha, a ja nie mam koła i ramy, ale zaryzykuję;)*
Opcja trzecia to tour de Stolyca, ale nie po płaskim, tylko od jednej góry do kolejnej góry i nazad. Tych jest przecież tutaj mnóstwo, nie da się narzekać na nudę, ne se pa?
Opcja trzecia wybrała się w zasadzie sama, bo zaspałem ;)
Tak naprawdę to się nawet ucieszyłem, bo nie jest to trasa nastawiona na rypanie kilometrów po płaskim tylko fun i jeżeli już patrzeć na nią treningowo, to pod kątem techniki.
Idea jest prosta i polega na objechaniu miejsc, które w naszym wyprasowanym mieście dają jakąś namiastkę klimatów wyżynnych (a może nawet górskich). Przy okazji kilometry rypią się same, bo miejscówki są, ino rozbryźnięte po mapie jak nie powiem co – ale skojarzenia z wentylatorem jak najbardziej wskazane.
Trasa standardowa czyli Agrykola-kopiec PW-skarpa SGGW-Kazoora-kopiec Cwela, przepraszam Cwila-jakieś cuś od Puławskiej do takiego parku przy Czerniakowskiej-Agrykola-park Śmigłego-Rydza. Stamtąd zuruck nach Hause.
Można to jeszcze rozszerzać np. o Szczęśliwicką, Bema, amfiteatr w Powsinie czy Bielana, ale waliło słońcem i mi się odechciało.
IMO najtrudniejszy z tej całej kombinacji jest singiel na skarpie i zjazd przy kortach/ogrodzeniu Parku Natolińskiego. Dzisiaj postanowiłem go odczarować, bo jak dotąd zaliczałem go głównie w konfiguracji dupno-bocznej – no i PRAWIE mi się udało, co obrazuje poniższy obraz.
Szczegóły pominę, lądowanie było miętkie i co najważniejsze praktycznie na końcu, przez co uznaję francę za NIEMAL zaliczoną. W sumie wychodzi z tego ciekawa szkoła zjazdu – walić na dupę coraz dalej i dalej, aż się walnie za zjazdem ;)
Najfajniej było na kopcu PW, ścieżki urozmaicone i w ogóle jakieś cool. Aż se potestowałem kamerę w komórce, tylko jakoś wąsko wyszło. I wolno, przysiągłbym że w realu całość trwała 3 sekundy ;)
&feature=plcp
W tygodniu cza jeszcze wyskoczyć do Bema i odczarować zjeździk gdzie rozwaliłem żebro – i poczuję się jako tako przygotowany na Zawoję, hex hex.
Ale nie kondycyjnie.
*no przecież wiesz, że żartuję ;)
Komentarze
Bartoszu, wybacz mję to koncertowe "danie dupy".
Rower już działa jako tak, jak to u mnie.
Hamulce dziś z Bobkiem ogarnąłem, nawet działają.
Pisz Waść elektroniczną wiadomość tekstową to chętnie jeszcze pokręcę jutro lub we wtorek.
Dziś srało żarem z nieba, przejechałem 10 (wymęczonych) kilometrów (fuck yeah! aż tyle!) i wróciłem do domu...