Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Sol z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 3435.45 kilometrów w tym 107.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Sol.bikestats.pl
  • DST 44.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 16.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wujnia z niewielką domieszką grzybni

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 3

Ostatnia przebieżka przed wypadem do Zawoi miała być z grubsza powtórką tego co ostatnio - tyle że w wymiarze mini, bo obejmującym Moczydło, Bema, Bielana i efffętualnie kopiec PW.

Ale Uk, który już może napędzać koła swe, uparł się że kce na Kazoorę.

Uparł się na Moczydle BTW, czyli w odległości dość dalekiej od Ursynowa. Przy okazji uparł się też mocno.

Nie walczyłem więc z tym uparciem, bo mi się nie kciało. Ruszyliśmy i tyle.

Po czym po jakichś 200 m piznął mi z tyłu Foss.

Nic to, pomyślałem, ponoć się sam uszczelnia, dopompuję i będzie git.

Wcisnąłem pompkę i dmuchnąłem dwa razy, po czym pompka została mi w ręce razem z zaworem.

Foss sross i co za wujnia rzekłem se, rozpoczynając wypych w kierunku domu. Ale Uk podjechał i mię oświecił, że niedaleko jest przecież nowy Erbajk i MOŻE jeszcze jest czynny.

Faktycznie był, kupiłem zwykłą Kendę, zmieniłem i zrobiło się git. Resztki Fossa kopnąłem w dupę i umieściłem w pobliskim koszu, gdzie jak od dzisiaj uważam jest miejsce docelowe tegoż produktu.

Przy okazji wydarzyła się wujnia nr 2, która polegała na tym iż serwisant poproszony przez Uka o poluzowanie zapieczonego pedała odparł, że ma to w dupie. No cóż, przynajmniej był szczery.

Niezrażeni wujniami ruszyliśmy dalej prosto w wujnię nr 3, która miała postać nieba, które uczyniło się granatowe i błyskać jęło. I to akurat nad kopą Cwela, przepraszam Cwila, do której ochoczo zmierzaliśmy.

Przestaliśmy więc zmierzać chroniąc się pod wiaduktem przy GalMoku. Po czym po jakichś 5 minutach Uk stwierdził, że się przejaśnia i że trza ruszać. Więc ruszyliśmy. No i mniej więcej wtedy zaczęło mocniej padać.

Nie zraziło mię to, bo to przyjemna odmiana po wcześniejszym piecu była. Poza tym szybko przestało.

Kopę Cwila zaliczyliśmy na raz. Nie ukrywajmy - jest nudna jak wykład z teorii lotu muszek owocówek. Udaliśmy się więc na rzeczoną Kazoorę.

Na tejże wydarzyła się wujnia nr 4 - w postaci nawierzchni. Nawierzchni, która mazią się stała i to jakąś taką perfidną, co rowerom tańczyć każe, na boki kładzie je, zalepia dokumentnie napęd, tudzież hample.

I nie to że błoto, jakiś półpłynny piach był to, który chrupał w łańcuchu aż się echo ulicami niosło. Prawdziwa wujnia z grzybnią.

Zamiast więc zażywać zabawy podjazdowo-zjazdowej udaliśmy się na quest for myjnia.

Odbywszy questa wróciliśmy grzecznie zuruck.

Przez te wszystkie wujnie nie popaczałem ile wyszło. A że mi się nie chce teraz paczeć, to nie wpiszę i wuj.

Wolę posłuchać riff-miszczów:



Dobranoc.





Komentarze
Sol
| 22:17 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Oy, no coś w ten deseń ;)

@Fascik - w sumie podchodzę do sprawy filozoficznie. Dupki były, są i będą, nie ma co robić afery ino pójść do innego sklepu ;)
stefanek
| 18:23 niedziela, 8 lipca 2012 | linkuj Mówię Wam. Chrupało w napędzie jak łasica chocapic!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa lipan
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]