Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień1 - 4
- 2013, Sierpień6 - 6
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 7
- 2013, Maj4 - 3
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec2 - 15
- 2013, Luty3 - 0
- 2013, Styczeń3 - 8
- 2012, Październik4 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 3
- 2012, Sierpień6 - 8
- 2012, Lipiec6 - 6
- 2012, Czerwiec7 - 13
- 2012, Maj4 - 10
- 2012, Kwiecień8 - 10
- 2012, Marzec12 - 0
- 2012, Luty12 - 4
- 2012, Styczeń3 - 5
- DST 44.30km
- Czas 01:54
- VAVG 23.32km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Takie tam srut
Czwartek, 27 września 2012 · dodano: 27.09.2012 | Komentarze 0
W momencie, w którym robię ten wpis powinienem zawijać do domu z okolic Kopca PW czy innych południowych okolic Wwy.
Ale plany wieczorne wzięły się dziś i pokomplikowały.
Jeżeli myślały, że zrobiły mnie w ten sposób w wuja, to się srodze pomyliły.
Bo tak się wpieniłem komplikacją, że doznałem strasznej niemocy za biurkiem swym w pracy mej.
W wyniku czego uznałem, że moja obecność w tym miejscu (biuro) i czasie (ok. 14:00) jest mocno przesadzona i się ulotniłem.
Ulotniłem się przebrać of koz, naduć bukłak i pokręcić. Margines mały bo niecałe 2 h - ale to ma swoje dobre strony, bo człek nie myśli wtedy o pierdołach tylko napiera.
Napierałem osiemstetpięćdziesiątąósmą pętlę przez Moczydło, Bema, Bielana, Kopiec, Agry i Rydza. Poszło całkiem płynnie, pewnie przez nieżyciową dla warsiawskich korków porę.
Więc teraz mogę z czystym sumieniem walnąć browar i poćwiczyć partie Smitha. Dziwne, zawsze myślałem że jest łatwiejszy niż Murray.
No więc nie jest.