Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień1 - 4
- 2013, Sierpień6 - 6
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 7
- 2013, Maj4 - 3
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec2 - 15
- 2013, Luty3 - 0
- 2013, Styczeń3 - 8
- 2012, Październik4 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 3
- 2012, Sierpień6 - 8
- 2012, Lipiec6 - 6
- 2012, Czerwiec7 - 13
- 2012, Maj4 - 10
- 2012, Kwiecień8 - 10
- 2012, Marzec12 - 0
- 2012, Luty12 - 4
- 2012, Styczeń3 - 5
- DST 47.12km
- Czas 02:02
- VAVG 23.17km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie da się ukryć
Niedziela, 7 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 0
że idzie jesień.
Albowiem piździło mi po kostkach dziś.
Jazdy miało nie być, gdyż proza życia codziennego dopadła mię i rozczesała swój plan na cały dzień.
Ale plan się w którymś momencie jebnął, w związku z czym zyskałem dwie nieplanowane godziny tzw. wolnego czasu.
Jest to pojęcie bliżej mi nieznane, w związku z czym początkowo uległem lekkiej dezorientacji i chciałem umyć gary czy zrobić inne odkurzanie.
Ale otrzeźwienie przyszło szybko, a potem wyszliśmy razem na rower.
Nie było czasu wymyślać jakichś wymyślnych azymutów. Pojechałem to co zwykle, bawiąc (nomen omen) odrobinę dłużej w Bema i Bielanie.
Gdy przelatywałem na drugą stronę Wisły dopadł mię sentyment pierwszych rowerowych jazd sprzed paru lat - gdy cykałem wszystko po drodze, na dowód gdzie-to-nie-byłem.
Więc dziś też se cyknąłem.
I pociąłem dalej. Albowiem dwie godziny luzu w niedzielę piechotą nie chodzi - cza więc napierniczać i eot.