Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Sol z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 3435.45 kilometrów w tym 107.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Sol.bikestats.pl
  • DST 42.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 14.00km/h
  • Sprzęt Tallboy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weryfikacja

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 2

kondycji, sprzętu i lojalności miała miejsce dziś.

Zacznę od tej ostatniej, bo nie ma za bardzo o czym mówić. Chodzi o lojalność względem obowiązków służbowych, która w dniu dzisiejszym przestała chwilowo istnieć, robiąc miejsce nieodpartej żądzy pedałowania. A skoro coś nie istnieje to nie jest zbyt wdzięcznym tematem do omówienia, więc niniejszym stawiam kropkę i przechodzę dalej.

Kondycję i sprzęt weryfikowaliśmy we trójkę z Uxem i Bobiikem na pętelce Roztoka-Granica-Szczebel-Roztoka. Weryfikacja sprzętu uwypukliła zalety i nie pokazała wad, dalej jestem przekonany że zmiana rozmiaru na bardziej męski była krokiem we właściwym kierunku.

Mimo, że za plecami słyszałem czasem coś w stylu "koza" czy "krowa" ;)

Ale cóż, jakbym był jamnikiem też bym się czasem wkurzał na moje mikre nóżki ;)

Że są takie mikre, nie?

Takie małe.

Takie niepowalające.

Takie po prostu Puky.

Ale ja nie o tym.

Kondycję też można by w sumie przemilczeć jako rzecz nieistniejącą. Chociaż nie, dech i serducho w normie, gorzej z nogami które najwyraźniej jeszcze nie poznały OCB, w sensie że większy laczek to większa praca. I jęły się kurczyć na wszelkie możliwe sposoby.

Ale to było na koniec tripa, a trip był na początku (sezonu of koz), więc zdążą się rozbujać.

Było fajnie. Cza powtórzyć.




  • DST 29.40km
  • Czas 01:37
  • VAVG 18.19km/h
  • Sprzęt Tallboy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kontrolna rundka

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 17.04.2013 | Komentarze 2

Rundka kontrolna celem kontroli:
- ogólnych odczuć na znanej trasie;
- działania zapasowej korby;
- Sportstrackera, w sensie czy fajny czy taki sam szit jak Endomondo.

Odczucia w normie, w sensie podobne jak w poprzednim wpisie. W Forcie Bema sprawdziłem jeszcze potencjał zabawowo-podjazdowo-zjazdowy. Jest więcej niż dobrze, banan trwa i ponownie wpełza na twarz, gdy to piszę.

Zapasowa korba po raz kolejny ratuje mi dupę. Pomyśleć, że chciałem ją wywalić bo zajmuje miejsce w bagażniku i dziurawi torby z zakupami.

Sportstracker sprawia wrażenie wiarygodniejszego niż Endo, a przy tym nie wciska na siłę Szitbooka, czego osobiście nie trawię.

P.S. Nawet nie wiedziałem, że na Moczydle da się wyciągnąć blisko 60, a przysięgam, że nie dokręcałem ;)




  • DST 22.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 22.76km/h
  • Sprzęt Tallboy
  • Aktywność Jazda na rowerze

OMG ależ to zapierdala

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 5

taka mnie naszła impresja i została na całą długość tripa.

To było pierwsze wyjście i to w zasadzie podwójne, w sensie że w sezonie i w sensie że na nowej ramie, a impresja nie dotyczyła sezonu of koz ;).

Owszem, niby objeżdżałem wcześniej i z tego co pamiętam tudzież gdzieś tu utrwaliłem, nie miało prawa być źle albowiem było dobrze. Bardzo dobrze.

Ale co innego krótki test na nie swoim, a co innego wyczekiwanie, dopieszczanie, ustawianie, przykręcanie, luzowanie i wydreptywanie ścieżek po dywanie z niecierpliwości, aby móc wreszcie wsiąść i depnąć.

Wszystko w atmosferze padającego szitu w kolorze białym, powracających infekcji, tony papierów i innego gówna, które klajstruje cię w domu i nie pozwala nawet pomyśleć o wyjściu, chyba że w tonie fatalistycznym.

Z nadmiaru wrażeń albo przepracowania (albo jednego i drugiego) zaczęły mi się lęgnąć w mózgownicy głupoty w stylu czy to aby na pewno ten, a co jak będzie kopał, a co jak będzie bujał, a co jak mi przeszło, a co, a co, a co. I w ogóle na chuj mi dwa razy większy rower. Albo w ogóle w ogóle rower.

Tak, zima była zdecydowanie za długa ;)

Przeszło jak tylko pierwszy raz zakręciłem korbą. Za drugim razem na paszczę wpełzł mi banan i już tam został.

Nie znikł nawet wtedy, gdy po drodze z powrotem zostałem z jednym ramieniem korby, bo drugie jęło radośnie majtać się w powietrzu razem z butem. No tak, zapomniałem wspomnieć w serwisie, żeby mocno dokręcili, bo zdzira łatwo się luzuje i gubi nakrętkę.

Bo nawet z upchniętą na słowo honoru korbą i bez wpięcia ten sprzęt nadal zapierdalał.

A ja wraz z nim.




  • Aktywność Jazda na rowerze

Haft

Wtorek, 19 marca 2013 · dodano: 19.03.2013 | Komentarze 10

mnie dusi, gdy paczę za okno i widzę co się dzieje.

Nie jestem poetą żeby poetycko ująć gównowatość brei i ogólną beznadzieję krajobrazu oraz nastrojów. Nie widzę też sensu żeby się rozdrabniać nad opisem bezsensu czegoś co powinno być początkiem sezonu 2013. Z resztą w pracy jestem i nie mam czasu ;)

Więcej powie proste porównanie:

Szczebla w listopadzie 2012


i aktualnych widoków za oknem.

Dla niekumatych lub niemających okna ściąga:

http://cdn10.se.smcloud.net/t/photos/t/193847/pogoda-snieg-snieg-z-deszczem_19424285.jpg

Chociaż ma to pewne plusy. Np. takie że nie ciągnie mnie na dwór, wobec czego mam szansę wyleczyć zatoki w dwa tygodnie, a nie w dwa miesiące jak to drzewiej bywało.

No i dociągnę do końca drugi sezon Battlestar Galactica.

A całkiem dobra rzecz to jest - i to nie tylko dla s-f freaków jak ja.

Ale mimo wszystko ta pizda mogłaby sobie już pójść na biegun czy skąd tam przylazła.




  • Czas 01:00
  • Sprzęt Tacx Bushido
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jednak

Czwartek, 7 marca 2013 · dodano: 09.03.2013 | Komentarze 5

to badziewie zwane biurkiem musiało być malowane.

We wtorek coś mnie zaczęło trafiać, a ponieważ przy okazji dowaliło mnie robotą postanowiłem dać spokój z kręceniem i zdusić francę w zarodku. W środę było jako tako, więc coś jakby płomyk nadziei ogrzewać mię począł, ale w czwartek już trafiło konkretniej.

Tradycyjnie gardło i zatoki, nawet nie chce mi się gadać, bo mnie to wkurwiło wtedy i w stanie tym pozostaję nadal.

Mimo to zawziąłem się i postanowiłem odbyć czwartkową sesję. Słowo odbyć kojarzy mi się niekiedy z odbytem i takież skojarzenie - w postaci wielkiej dupy - rozgościło mi się w głowie, gdy zwlokłem się z siodełka.

Po godzinie.

Z planowanej półtorej.

Mokrutki jak nigdy i z pikawą, która przy tym czymś co miałem wykręcić nie miała prawa się przydarzyć.

Posłusznie powiedziałem "ok" i dałem spokój. Dzisiaj też, a jutro się zobaczy.

Jedyne pocieszenie w następcy, który objawił się i wprawił mię w ostry syndrom niecierpliwości. Najzwyczajniej w świecie nie mogę się doczekać przeszczepu gratów i przepędzenia zdziry po Szczeblu. Może to stąd ta pikawa????




Nosz kurde

Wtorek, 26 lutego 2013 · dodano: 27.02.2013 | Komentarze 0

ciągnę szósty tydzień z rzędu i nic - ni choćby kawalątka smarka, choćby najlżejszego szmerku w oskrzelu czy kreseczki powyżej czydzieści sześć i sześć.

Pukam niniejszym w biurko. Nie jest malowane tylko oklejone jakąś gównianą imitacją drzewostanu, więc liczę że zadziała.

Program też idzie bez zarzutu. Znowu daje wprawdzie mocniej po dupie, bo wzrosły obciążenia, ale idzie zdzierżyć. Chociaż nie powiem, przydałoby się wiaderko na pot - a raczej wanna, bo kapie zewsząd i nie wiedziałbym gdzie ustawić.

Czyli nihil novi, rutyna leminga czy inna bezrefleksyjność. Dla mnie ok, lubię to i oby tak dalej.

No to może coś z nierutynowym image ;) Enjoy.




Tydzień nr 5

Wtorek, 19 lutego 2013 · dodano: 19.02.2013 | Komentarze 0

rozpoczął się.

W sensie piąty tydzień TCC, gdyby ktoś się pytał.

Nie jest to może news życia, ale dla mnie ważny o tyle, że nie łapie mnie żaden syf jak to drzewiej bywało i póki co jadę równiutko bez przerw. Oby (odpukać) tak było do końca.

Jednak jest coś w tym, że im przedszkolak starszy tym rzadziej choruje. I w tranie, którym poję potomstwo.

Wszystko wskazuje też, że nogi osiągają kolejne levele mocy, bo męczę się mniej, mimo że pedałuję trochę nad planem. Oczywiście - uprzedzając ewentualne uwagi - nie jest to moc niejakiego Lance A. z czasów szczytowej formy koksowej, ale na moje prywatne cele zupełnie wystarczająca. A prywatny cel sprowadza się do przejechania z punktu A do punktu B bez zbierania płuc z kierownicy - najlepiej niezależnie od terenu, a zupełnie najlepiej w górach.

Jedyne co kwasi ten idylliczny obraz to fakt, że żegnam się pomału z kumplem.



Następca dotrze niebawem, co oczywiście słodzi gorycz chwili - ale nie zmienia faktu, że będzie mi go brakowało. Mimo że mnie franca przyprawia o palpitacje na zjazdach i parę razy pomógł wsadzić się w gips ;)

Trochę się boję czy to nie będzie tak jak z wiosłem, gdy zmieniałem wysłużonego strata niewiadomego pochodzenia na japońskiego wypindrzonego w kosmos ścigacza. Niby miał wszystko co cza, a nawet więcej - ino coś ciągle nie brzmiał. Jakby duszy brakło i masówką czuć było.

Ale spoko - już brzmi. Wystarczyło poogrywać pół roku i nagle zyskała blasku.

Więc czemuż i z rowerem nie miałoby tak być?

Tylko jak tu ograć rower?

Przemyślę, a póki co cza rozwiesić pranie i lulu.




Ufff

Sobota, 9 lutego 2013 · dodano: 10.02.2013 | Komentarze 0

Trzeci tydzień TCC pomału pęka. Niestety oznacza to, że soboty tracą swój wcześniejszy relaksacyjny charakter, bo trza w nie robić interwały. I to te chamskie, bo polegające na seryjnym napierdzielaniu na maksa.

Me no gusta.

Na szczęście program który robię teraz przewiduje takie cuś praktycznie tylko w soboty, więc da się przeżyć, tylko trza się zaopatrzyć w dobry rozganiacz czasu.

Dziś tym rozganiaczem był pilot rysunkowych Wojen Klonów. Wybrany trochę z desperacji, bo nic innego godnego uwagi nie walało się po szafie, a nowa dostawa jeszcze nie dotarła.

I wiecie co? To jest lepsze niż pierwsze trzy części sagi (te schrzanione) razem wzięte. O dziwo mniej infantylne, z poprawną intrygą i podejrzanie brutalne jak na małoletni target. Polecam.

Fanom SW of koz ;)

Fajne jest też to, że gdy po treningu złapałem wiosło podczas rozgrzewki paluchy same wyszyły melodyjkę, która przypomniała mi dawno nie słuchany kawałek. A wraz z nim ów genialny band.



którego teraz słucham w kółko.

Me gusta.




Piach i mięso

Czwartek, 24 stycznia 2013 · dodano: 24.01.2013 | Komentarze 2

towarzyszą mi.

Nie. Nie przeniosłem się na Saharę ani nie siekam cielęciny blatem.

Oglądam Pacyfik, czyli pacyficzną odsłonę Kompanii Braci.

Lubię takie kino, a zwłaszcza lubię je oglądać na tre, bo tak się wciągam, że zapominam że żyję, tudzież pedałuję.

Co jest bardzo przydatne, ne se pa?

Tak czy inaczej pierwszy tydzień planu z Time Crunched Cyclist pomału mija. Za mną trzy sesje, jedna lekka, dwie cięższe interwałowe. Przede mną sobota i niedziela na lekko, a potem kolejne tygodnie planu.

Nie mam w tym roku napinki, więc żadna sesja nie potrwa dłużej niż 1,5 h. Raz, że bym chyba zbankrutował na serialach, a dwa że przecież chodzi tylko o to, żeby na pierwszym wyjściu na rower nie popluć się po 10 min ;)

Aha, przy okazji zapisałem się do szkółki miszcza. Więc puszczam miszcza:



Miszcz i chuj.




No to rura

Sobota, 19 stycznia 2013 · dodano: 19.01.2013 | Komentarze 6

Ok, parę tygodni wąchania wystarczy - śmierdzi nowym sezonem i jest to fakt niezaprzeczalny.

W związku z powyższym należało skończyć popierdółki w stylu pokręcępółgodzinkibopocowięcej i zabrać się za coś konkretniejszego.

Mądrzy mówią od wieków, że najtrudniej jest zacząć. A ponieważ z jakiegoś względu uchodzą za mądrych nie ma co z tym dywagować.

W przypadku Carmichaela owa trudność polega na teście wydolności, który trzeba odbębnić po to, aby mieć więcej niż mgliste pojęcie po co się pedałuje i co się w ten sposób osiąga.

Test jest prosty i polega na pedałowaniu do porzygu.

Przepedałowałem uczciwie, w związku z czym radośnie i (niemal)obrzygany inauguruję kolejny sezon.

Pieśń inauguracyjna: