Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień1 - 4
- 2013, Sierpień6 - 6
- 2013, Lipiec3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 7
- 2013, Maj4 - 3
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec2 - 15
- 2013, Luty3 - 0
- 2013, Styczeń3 - 8
- 2012, Październik4 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 3
- 2012, Sierpień6 - 8
- 2012, Lipiec6 - 6
- 2012, Czerwiec7 - 13
- 2012, Maj4 - 10
- 2012, Kwiecień8 - 10
- 2012, Marzec12 - 0
- 2012, Luty12 - 4
- 2012, Styczeń3 - 5
- Sprzęt Tacx Bushido
- Aktywność Jazda na rowerze
Obwąchiwanie z nowym sezonem
Środa, 2 stycznia 2013 · dodano: 02.01.2013 | Komentarze 0
Wczoraj posadziłem dupsko po raz pierwszy od dwóch miechów z kawałkiem.
Chciałem posadzić wcześniej, ale mi się odechciało.
Oczywiście posadziłem na trenażer, bo nie mam weny na wyjścia w zimnicę i nie chce mi się upierdzielić roweru, który dopiero co wrócił z rocznego przeglądu i ładnie błyszczy w kącie.
Zmiany w stosunku do poprzedniej sesji to grubsza mata (bo sąsiadka w końcu nie wytrzymała i przyszła z mordą żeby wyłączyć "tą pralkję").
Zmiana to też inny program treningowy. Poprzedni opierał się głównie na krótkich i BARDZO intensywnych interwałach (dla laików - takich do porzygu). Owszem, jest fajny na krótkie i intensywne tripy czy starty, ale na ew. maraton czy dłuższe trasy już nie bardzo.
Nowy również opiera się na interwałach, ale dłuższych i o mniejszym natężeniu. Się zobaczy co i jak, ale miło pewnie nie będzie.
Ostatnia zmiana - nie będę opisywał każdej sesji, bo są lepsze sposoby spędzania wolnego czasu.
Nie zmieniła się natomiast jakość serwisu w Airbike. Tym razem nie dokręcili lewego ramienia korby i tak ustawili przerzutki, że musiałem pierdzielić się z nimi sam. Dziękuję już na zawsze, ale pozdrawiam bo jest Nowy Rok i trzeba być miłym - dla WSZYSTKICH ;).
Howgh.
Aha, fajną kapelę odkryłem. Polecam.
E: Wielebny kopirajt wyciął poprzedni filmik, więc wrzucam inny. Live zamiatają jeszcze bardziej, oy.
- Aktywność Jazda na rowerze
To nie jest tak
Sobota, 27 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 0
że nie jeżdżę.
Wprost przeciwnie - jeżdżę i to tak jak planowałem od początku, czyli cztery razy w tygodniu, i o dziwo nadal z przyjemnością.
Jest natomiast tak, że nie wpisuję.
Bo albo mi się nie kce.
Albo czasem mnie myśl najdzie, że to chyba jednak lekko dziwne tak pisać o rowerze i co się na nim robi. Może nie BARDZO dziwne, ale lekko.
A jak mam wybór między robieniem czegoś lekko dziwnego, a browarem to wybieram to z prawej of koz ;)
Poza tym z którego kąta nie patrzeć, na rowerze z reguły robi się to samo. Brakuje więc czasem weny żeby tak napisać o tym czymś, żeby wyszło że inaczej.
Ale wuy. Podsumowując - były klasyczne kółka po Wwie, były podyazdy, a co weekend szczebel i okolice.
Udało się m.in. wreszcie przeeksplorować zielony z Granicy do Farmułek i przebieg czerwonego na zachód od Górek. Wiele słyszałem dobrego, ale realia okazały się dość płaskie. Poza paroma wyjątkami trasa sprowadzała się do prucia przez las i podziwiania krajobrazów, które owszem były dość pofałdowane - ale dziwnym trafem tylko po bokach szlaku.
Za to wyjątki były wyjątkowo atrakcyjne.
Np. singielek na Górze k. św. Teresy.
Na zjeździe z owego singla doznałem dawno nieodczuwanego wrażenia, że rower zaraz się rozleci a ja razem z nim. Cool, dobrze że mam porządnego pampersa.
Okazało się też, że mamy pod nosem (czyt. Wwą) wzniesienia z wieżą a la obserwacyjną - ciut nie Beskidy normalnie.
Ale per saldo z okolic szczebla najfajniejszy nadal jest szczebel i na tym poprzestańmy.
Przy okazji nie da się ukryć, że czuć smród końca sezonu - zwłaszcza jak się dziś wyjrzało za okno.
Jutro ma nie walić śniegiem i nie duć, więc kulnę się na szczebel. Pewnie ostatni raz w 2012.
Ale jakoś mnie to nie rusza - mam nową stertę seriali do obadania na tre ;)
- DST 33.17km
- Czas 01:23
- VAVG 23.98km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Slender Man Mode
Czwartek, 25 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 0
Lubię jesień, bo jesienią zwykłe wyjście ok. 20 jest już wyjściem na najtrajd.
A najtrajd ma tą zaletę, że jest nocą - ergo nie ma tłumów na ścieżkach, lam na holendrach i pizdusiów ze słuchawkami.
Ruch też jakby mniejszy, więc można se na więcej pozwolić, przez co na ten przykład mniej cierpi średnia.
Ale najfajniejsze są klimaty, które tworzy noc i miasto.
Albo lampa na łbie i ciemny las.
Nie miałem wcześniej porównania, bo nie grałem w Slender Mana. Ale skuszony jazgotem jaki wywołał w sieci zainstalowałem parę dni temu - i wbijając do Bielana z miejsca doznałem deja vu ;)
W zasadzie jedyna różnica to żółty dywan liści. Reszta jakby się zgadzała, zwłaszcza mgiełka między drzewami, czerń poza nimi, głucho i pusto.
Nie powiem.
To również wpłynęło na średnią.
Polecam tym co chcą poprawić ;)
- DST 47.12km
- Czas 02:02
- VAVG 23.17km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie da się ukryć
Niedziela, 7 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 0
że idzie jesień.
Albowiem piździło mi po kostkach dziś.
Jazdy miało nie być, gdyż proza życia codziennego dopadła mię i rozczesała swój plan na cały dzień.
Ale plan się w którymś momencie jebnął, w związku z czym zyskałem dwie nieplanowane godziny tzw. wolnego czasu.
Jest to pojęcie bliżej mi nieznane, w związku z czym początkowo uległem lekkiej dezorientacji i chciałem umyć gary czy zrobić inne odkurzanie.
Ale otrzeźwienie przyszło szybko, a potem wyszliśmy razem na rower.
Nie było czasu wymyślać jakichś wymyślnych azymutów. Pojechałem to co zwykle, bawiąc (nomen omen) odrobinę dłużej w Bema i Bielanie.
Gdy przelatywałem na drugą stronę Wisły dopadł mię sentyment pierwszych rowerowych jazd sprzed paru lat - gdy cykałem wszystko po drodze, na dowód gdzie-to-nie-byłem.
Więc dziś też se cyknąłem.
I pociąłem dalej. Albowiem dwie godziny luzu w niedzielę piechotą nie chodzi - cza więc napierniczać i eot.
- DST 24.12km
- Czas 01:05
- VAVG 22.26km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Szczęśliwice Mk II
Wtorek, 2 października 2012 · dodano: 06.10.2012 | Komentarze 0
To samo co w zeszły wtorek. Czyli krótko acz intensywnie.
Target to o jeden twardy podjazd więcej, zrobiony - chociaż powiedzmy jasno nie-chciało-się-wmordę.
Nie to żeby mentalna rdza wróciła. Raczej zwykły prozaiczny ciężki dzień - z tych gdy nie wiadomo w co w łapy włożyć.
Ale gdy się zrobi co się miało zrobić i już się kręci nach Hause endorfiny jakoś mocniej dają o sobie znać. Pewnie zwęszyły wannę, browar i ługo.
- DST 42.00km
- Czas 02:31
- VAVG 16.69km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Karpaty zaliczylim
Sobota, 29 września 2012 · dodano: 06.10.2012 | Komentarze 1
te w Kampinosie of koz, po raz trzysta dwunasty w tym sezonie.
Start z parkingu w Roztoce, finisz tamoj tyż, a po drodze pętla przez Granicę do Górek i z powrotem.
Nie mam weny żeby obrazowo i zajmująco pisać o tym samym.
Korzenie byli, zjazdy byli, podjazdy tyż, piachu jakby mniej, a wszystko wykręcone na lekko - w sensie bez uczucia wylatujących z dupy nóg.
Od razu widać różnicę między kręceniem we wtorki i czwartki, a niekręceniem we wtorki i czwartki.
Kręcilim też co ciekawsze fragmenty, dowód czego załączam. Bywalcy wiedzą gdzie co i jak. Niebywalcy niech się przejadą, tylko niech zachowają odstęp ;)
Aha, spotkaliśmy (bo z Uxem tradycyjnie bylim) ciekawe okazy flory.
tudzież polujących na nie tubylców. Wskutek czego Szczebel okazał się wyjątkowo zatłoczony - w sensie że spotkaliśmy tam całe DWIE osoby. Hm, ciut nie Marszałkowska.
Houk
&feature=youtu.be
- DST 44.30km
- Czas 01:54
- VAVG 23.32km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Takie tam srut
Czwartek, 27 września 2012 · dodano: 27.09.2012 | Komentarze 0
W momencie, w którym robię ten wpis powinienem zawijać do domu z okolic Kopca PW czy innych południowych okolic Wwy.
Ale plany wieczorne wzięły się dziś i pokomplikowały.
Jeżeli myślały, że zrobiły mnie w ten sposób w wuja, to się srodze pomyliły.
Bo tak się wpieniłem komplikacją, że doznałem strasznej niemocy za biurkiem swym w pracy mej.
W wyniku czego uznałem, że moja obecność w tym miejscu (biuro) i czasie (ok. 14:00) jest mocno przesadzona i się ulotniłem.
Ulotniłem się przebrać of koz, naduć bukłak i pokręcić. Margines mały bo niecałe 2 h - ale to ma swoje dobre strony, bo człek nie myśli wtedy o pierdołach tylko napiera.
Napierałem osiemstetpięćdziesiątąósmą pętlę przez Moczydło, Bema, Bielana, Kopiec, Agry i Rydza. Poszło całkiem płynnie, pewnie przez nieżyciową dla warsiawskich korków porę.
Więc teraz mogę z czystym sumieniem walnąć browar i poćwiczyć partie Smitha. Dziwne, zawsze myślałem że jest łatwiejszy niż Murray.
No więc nie jest.
- DST 21.67km
- Czas 00:59
- VAVG 22.04km/h
- HRmax 184 ( 97%)
- HRavg 160 ( 85%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Szczęśliwice
Wtorek, 25 września 2012 · dodano: 25.09.2012 | Komentarze 0
Lubię jesień, bo jesienią jeździ się po nocy już o 19:00.
A ja lubię jeździć po nocy.
Lubię bo lubię, a poza tym lubię bo nie ma tłumów w parkach.
Np. na Szczęśliwicach gdzie się dziś udałem wiedziony sentymentem.
Albowiem to pierwsza miejscówka gdzie po zapadnięciu na cyklozę ćwiczyłem podjazdy. I gdzie się pierwszy raz niemal zrzygałem wskutek tegoż.
Dlatego miejscówka dość znienawidzona, a poza tym wyjeżdżona setki razy - więc nudna. Byłem na niej w tym sezonie może z dwa razy - za pierwszym mało nie rozjeżdżając migdalącej się parki, a za drugim wydalającego osobnika płci żeńskiej.
Szansa na takie przeszkody by night jest znikoma, a poza tym późno wróciłem i nie chciało mi się kręcić do Moczydła czy Agry. Bo w planach dzisiaj podjazdy były.
Więc odświeżyłem sobie wspomnienia na Szczęśliwicach. Że tak to ujmę - intensywnie było, jeszcze mnie skurcz za łydę czyma;)
Ale nie to jest ważne. Ważne, że mi się chciało.
Ale w sumie zawsze mi się kce coś zrobić (najczęściej rozpierniczyć) jak słucham miszczów ;)
- DST 31.00km
- Czas 01:36
- VAVG 19.38km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Rdza
Sobota, 22 września 2012 · dodano: 22.09.2012 | Komentarze 0
mię ogarnęła – trza to uczciwie przyznać.
Trzeci tydzień z rzędu mam czas wychodzić tylko w weekendy, więc w sumie nic dziwnego. Ale inaczej niż w poprzednich sezonach zardzewiały nie tylko nogi i płuca, ale mózg jakby trochę tyż.
W sensie, że gdy mam wybór między tripem po ciemnicy (bo o ciemnicy głównie teraz wracam) - nawet króciutkim - a browcem w fotelu i pitoleniem Ajronów, wybieram pitolenie.
Wcześniej wybierałem kręcenie.
W sensie, że gdy weekend się zbliża, a ja w piątek snuję wielkie plany że-czego-to-ja-wpissdu-nie-pojadę, owe plany kurczą się gwałtownie nad ranem, gdy dzwoni budzik i przychodzi moment wcielenia planu w życie.
No nie chce mi się dupy ruszać po prostu.
To nie tak, że tak nie bywało. Bywało, tylko brałem się za kuper i jechałem.
A teraz …
Nieeee szanowni, nie będzie smędzenia ;) Będzie happy end.
Teraz powiedziałem chuja, dość, never oraz enough i cytując Kapitana Bombę, ekhm, „uderzamy przeciwnika frontalnie”*.
Otóż rdza mentalna dopadła mię dziś tyż. Dopadła niby skutecznie, bo nie wstałem o 6 i nie byłem w Roztoce o 7 tak jak to drzewiej bywało.
Ale to tylko na początku zdziro, myślałem se. Bo potem się zerwałem, ubrałem i pojechałem, wprawiając w konsternację tubylców mieszkalnych mych (o 11 to bardziej wracam niż wychodzę).
Wprawdzie nie zrobiłem jakichś kuffa setek kilometrów – ale olśniony nagłym przypływem logiki uznałem, że najlepszym sposobem na rdzę mentalną jest atak bananem.
No bo to przecież proste jest, że jak się nie kce, to nie ma co się zrywać o świcie i napierdalać jakichś megapętli po zimnicy i ciemnicy, modląc się o rychły koniec tripa. Trza wyjść i odczuć czystą przyjemność z jazdy, a tą przetworzyć na banana na ryju.
I takoż dziś uczyniłem - kręcąc absolutnie bez napinki i po prostu bawiąc się jazdą.
&feature=plcp
I co?
I nic. Zadziałało, bo rdza mentalna poszła się yebać i tyle.
BTW uczyniła to po tym jak rozgrzałem kulasy – musi jest wrażliwa na ciepło ;)
*Kapitan Bomba dzięki wybitnym zdolnościom ligwistycznym skompaktował to hasło do jednego słowa na "n". Nie będę cytował, jest zbyt genialne.
- DST 50.30km
- Czas 02:45
- VAVG 18.29km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
MPK
Sobota, 15 września 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 2
OMG
Wydawało mi się, że siedziałem na rowerze wczoraj. A tu się okazuje, że trzasnęły prawie dwa tygodnie - a ja nawet tego nie zauważyłem.
Robota to jednak bitch ;)
Odczułem tą przerwę, nie da się ukryć.
Mówiąc wprost - nie chciało mi się ruszyć dupy z łóżka. Na szczęście umówiłem się z Uxem i myśl, że stoi i moknie i bluzga na mię spowodowała, że wystawiłem lewą nogę. Prawa doszła sama, bo przypomniałem sobie, że dzisiaj przecież nie Szczebel.
Nie to żebym go nie lubił. Chodzi o to, że coś za często tam bywam i wyjątkowość tej miejscówki przestaje do mię pomału docierać.
Skoro nie Szczebel to siłą rzeczy MPK.
Skoro MPK to single od kamienia imć P. do SM, traska w SM, czarny/zielony do Kardiologii, fajny singiel nad kanałkiem, przelot czerwonym przez MPK (trochę nuda, ale solidarnie uznaliśmy, że dziś nam się nie kce na Trzy Korony, w sensie Borową, Zbójną i Lotnika), Mienia w tą, Mienia w tamtą i powrót do kamienia.
Było fajnie - bo tym razem nie zgubiłem drogi ;)
Fajnie było też dlatego, że fajne żarcie w knajpie było, w sensie tej na parkingu przy wjeździe na Mienię. Rosół kuźwa PRAWDZIWY z makaronem kuźwa PRAWDZIWYM DOMOWYM - omg zniszczyłem całość w minutę. Knajpa w Roztoce się chowa i wstydzi.
Przelot z powrotem niebieskim do czerwonego. Znowu trochę nuda, zwłaszcza że Ux tym razem postanowił nigdzie nie wyglebić i słowa dotrzymał ;).
Na osłodę i pożegnanie pozjeżdżałem sobie pod kamykiem. Schodki wbrew pozorom są dość francowate i dają uczucie ujeżdżania piłki do kosza. Ale są ok, podobnie jak tamtejsza okolica.