Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Sol z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 3435.45 kilometrów w tym 107.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Sol.bikestats.pl
  • DST 36.70km
  • Czas 02:20
  • VAVG 15.73km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie dla arachnofobików

Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 0

OMG, musi ktoś zakopał na tym Szczeblu magnes, bo ciągle mnie do niego ciągnie.

Dzisiaj przyciągło mię wraz mistrzem Vasyą, częstym rezydentem Beskidu Żywieckiego (skąd skądinąd pochodzi), który w Warszawie się nudzi twierdząc, że piach i płasko.

Płaski piach zaiste jest do dupy, więc gdy padła propozycja wypadu pomyślałem od razu o Roztoce/Szczeblu, ewentualnie MPK.

Owszem - uprzedzając cmokanie z przekąsem - piach jest i tu, ale przynajmniej nie jest płasko, hehe.

Przybiliśmy niemal o świcie i zrobiliśmy klasyczną trasę czerwonym, kawałek niebieskim, kawałek magicznym skrótem, kawałek asfaltem, Szczebel w jedną, Szczebel w drugą, kawałek zielonym i magiczny skrót na koniec.

Cyferki- w sensie dystansu i średniej - nie powalają, ale wypad miał podłoże krajoznawcze, a poza tym Szczebel to interwał. Przepraszam - w sumie ok. 10 km interwału - więc sugeruję się nie sugerować, tylko spróbować samemu. Idę o zakład, że niejednemu szybciutko zrzednie to i owo ;)

Mistrz Vasya w każdym razie kiwał z aprobatą głową i nazwał Szczebel rodzynkiem na naszym piaszczysto-płaskim firmamencie. Yep, trudno się nie zgodzić.

Fakapów nie było i usterek tyż. Wszystko płynnie, wszystko sprawnie - ino sklep zamknęli, przez co nie było jak wprowadzić w obieg chmielu.

Aha, takiej ilości pajęczyn i pająków nie wziąłem na ryj chyba nigdy. Jeszcze na parkingu coś ze mnie uciekało, a zdejmowanie kasku przypominało odklejanie plastra. Fajne, ale arachnofobikom nie polecam ;)

Zdjęć mało, bo się nie chciało. Wolelim kręcić.




  • DST 47.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 18.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Melanż - jak to się teraz mówi.

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · dodano: 23.08.2012 | Komentarze 2

Ale durne słowo fpissdu. Zaraz kojarzy mi się z Herbertem i Diuną, a tam raczej nie było klimatów relaksacyjno-knajpianych (chociaż kto wie co oni tam za sterami wciągali, ci nawigatorzy w sensie).

Dzisiejszy wypad miał w każdym razie ów klimat.

Klimat wytworzył się wskutek spotkania silnej (duchem i humorem) grupy pod wezwaniem forumrowerowe.org, fajnego-lekko-technicznego kółka po Bielanie i tankowania browaru.

Czyli zero napinki, chillout i wypatrywanie knajpy na horyzoncie.

Wypatrzyliśmy ją w postaci Żagielka na Kępie Potockiej. Popilim, pojedlim, obgadalim dyżurnego pacjenta od obgadywania, pogadalim o czymś jeszcze i wrócilim do dom.

Spox. Lubię to.

Zdjęć nie ma bo nie ma.

Więc w zamian puszczę jakiś kawałek. Może coś na rozgrzewkę przed kolejnym, jak to się teraz fpissdu mówi, melanżem. Aha, jakby się ktoś pytał po co w kapeli bas to od razu ma odpowiedź ;).




  • DST 55.00km
  • Czas 03:07
  • VAVG 17.65km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

O Szczeblu co nogi podstawiał

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 18.08.2012 | Komentarze 6

Dzisiaj ponownie padło na Szczebel, tyle że w wydaniu deluxe - czyli obejmującym start z Roztoki, przelot przez Granicę, zawinięcie na północ i atak na Górki od zachodu.

Do ataku przystąpiliśmy początkowo w sile trzech - w sensie lokie, Rigor (courtesy emtb.pl) i mua, a w Górkach dołączył Uk, który w międzyczasie przydrałował z Wwy.

Czerwony z Roztoki robi ekstra wrażenie na początku - technicznym podjazdem i pofałdowanym terenem, na którym można przyciąć. Ale po paru km robi się mazowiecko, w sensie płasko albo lekko pod górę, a w takich sytuacjach robi się jedyną słuszną rzecz - czyli uderza bezpośrednio na Szczebel.

Tyle, że wtedy nie byłoby tripa, tylko popierdółka. Pocięliśmy więc niebieskim do Granicy (miał swoje momenty, nie powiem), a tam wbiliśmy żółtym na północ. Trasa jest o tyle fajna, że ...

W tym momencie nastąpiła krótka refleksja, cytuję "co ja wpissdu przewodnik piszę?" Koniec refleksji.

Zainteresowanych krótko informuję, że czerwony jest ok, żółty jest nudny poza fragmentem bagnami, który też jest nudny, tyle że mniej.

Nienudny jest natomiast Szczebel, który nie polubił dziś Uxa i dlatego było jeszcze bardziej nienudno.

Za pierwszym razem nie polubił robiąc mu sneja z własnego łańcucha.



Za drugim razem nie polubił podstawiając Uxowi nogę i fundując eleganckie OTB. Na tyle eleganckie, że od razu zacząłem się zastanawiać czy starczy mi bandaża na zrobienie Uxowi ósemki, ewentualnie czy jest gdzieś patyk, którym mógłby usztywnić liczne złamania (głównie otwarte), które w mej wyobraźni pojawiły się.

Ale Ux wstał, otrzepał się i zabrał się za grzebanie w rowerze, co oznacza że przeżył spotkanie z glebą nienaruszony, aczkolwiek cokolwiek odrapany i zakurzony. BTW, szyszki z kasku wyjął dopiero na parkingu ;)

Rower wymagał grzebania albowiem impet upierdzielił manetkę.



Ale dało się to ogarnąć. W międzyczasie lokie odczarowywał miejsce pierdolnięcia.



A ponieważ zjeżdżał na pożyczonym od Rigora rowerze i próbował wpiąć się blokami Shimano do pedałów Time, PRAWIE ŻE udało mu się złożyć siebie w ofierze. Ale nie złożył, chociaż trza mu było szybko schodzić z toru jazdy ;) BTW na fotce miejsce jest niewinne, ale zainteresowanych uprzejmie informuję, że niewinne nie jest.

A ponieważ lubię rzeczy nie do końca niewinne, więc osobiście zabrałem się za robotę - ino ciutkę wyżej ;)





po czym pocięliśmy dalej.

Potem wróciliśmy do Górek.

Potem wbiliśmy na zielony do Roztoki.

A potem nastąpił the end (tripa).

Trasa fajna - i do urobienia i do robienia techniki. Chociaż lokie kręcił nosem, że za bardzo xcowa i że on enduro kce i w ogóle. Fajni ci ludzie z emtb, tylko jacyś dziwni czasem ;)




  • DST 37.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 14.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztoka plus Szczebel

Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 0

W wolny dzień można albo posprzątać albo pójść na rower.

Przy takiej alternatywie wybór jest prosty - no chyba, że ktoś lubi bawić się odkurzaczem.

Ja nie lubię, więc podskoczyłem do Roztoki i w miłym towarzystwie kolegi Navigare zaliczyłem czerwony z Roztoki do Zamczyska, fragment niebieskiego, Szczebel i zielony zuruck nach Rosstoka.

W tamtej okolicy zawsze jest fajnie, a dziś było jeszcze fajniej, bo dzięki wczorajszemu opadowi piach wziął i wybył.

Trasa bez przygód, poza dwoma spotkanymi po drodze harpaganami, którzy zamiast dzień dobry darli się "Uwaga" "Jadę". Nosz kurff, a myślałem że jednak wyjechałem z Warszawy.

Nieistotne. Istotne jest to, że trza tam wrócić i sprawdzić co jest na zielonym za Granicą.




  • DST 63.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 15.75km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

O Kopciuszku co przez MPK bieżał

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 0

Zacznę nietypowo, czyli od opisania trasy która się nie zrobiła.

Nie zrobiła się trasa czwartkowa, bo zasypały mię papiery i gdy się wydobyłem na powierzchnię noc już nastała. A wraz z nią niechęć wielka do kręcenia wszelkiego – oprócz kręcenia kapslem od butelki wiadomoczego.

Obiecałem sobie nadrobić w sobotę.

Ale w sobotę nie dałem rady, bo dzień wcześniej zostałem obezwładniony za pomocą C2H5OH przez bliżej nieznanych osobników i osobniczkę, w związku z czym musiałem dojść do siebie.

A dochodziłem długo, więc gdy doszedłem bardziej opłacało się iść spać niż kręcić.

Ale za to w niedzielę.

Ale za to w niedzielę się udało, w doborowym towarzystwie Uxa, podbić MPK.

Ok., może nie tyle podbić, co zrobić moje ulubione kółko od kamienia Piłsudskiego, przez Starą Miłosną, Zbójną, Borową, Lotnika, singiel nad Mienią – z powrotem na północ do kamienia.

Ulubione, bo po drodze jest sporo atrakcji – trasa od kamienia do SM, hopki i bandy przy SM, czarny/zielony do Instytutu Kardiologii, itp. itd., w tym Mienia.

Kto był wie, kto nie był niech spróbuje.

Trasa była cool niczym zimny browar – i byłaby jeszcze lepsza, gdyby mój sklerotyczny mózg i rozbrajający brak orientacji (mimo mapy i giepeesa w telefonie) nie pogubił nas w okolicach Borowej Góry.

OMG, kręciliśmy tam chyba wszystkimi możliwymi szlakami, w lewo, w prawo, w górę i w dół, aż w końcu podkurwieni pojechaliśmy ul. Bonaparte i stamtąd na chama wbiliśmy na czarny w stronę Góry Lotnika. Muszę tam wpaść jeszcze raz i obadać OCB, bo jeszcze mnie trzęsie na myśl ile czasu tam zmarnowaliśmy. Może w sobotę ;)

Drugi fakap przydarzył się w drodze powrotnej, gdy mój sklerotyczny mózg nakazał odbić na czerwony na pierwszym skrzyżowaniu z niebieskim, w wyniku czego sprawnie wróciliśmy w okolice Mieni ;) Nie chcąc tłuc się z powrotem po piachu przelecieliśmy kawałek szosą i wylądowaliśmy centralnie w SM.

Sama trasa niby standard, ale MPK ma coś tak fajnego w sobie, że niekiedy wolę go bardziej niż Szczebel.

I magii odrobinę ma tyż.

Np. takiej.



Nie ukrywam, że na taki widok zaczęliśmy się rozglądać za Kopciuszkiem, ale go nie było. Był tylko spocony pan w pobliskim warsztacie, co paczał podejrzliwie.

Gdy przestał paczać, uległem na chwilę zboczonej naturze mej i zapragnąłem przymierzyć.



IMO pasował i już sobie wyobrażałem jaką furorę zrobię na Agrykoli, ale atak zboczeństwa minął. Zamiast tego zaczęliśmy się zastanawiać co to kuźwa był za dżamp, że Kopciuch zgubił oba buty. Nie wiem, ale musiało być fajnie, szkoda że nie zaprosili.

Dalej było też fajnie, z wyjątkiem momentów gdy było nietajnie.

Np. takich.



Uprzejmie wyjaśniam, że ww. kompozycja obrazuje mój stosunek do tych kutasów i pizd, dla których wielkim problemem jest wywalenie wyprodukowanego przez siebie syfu tam gdzie jego miejsce.

Pogardliwie sram na was i wasz syf. I mam szczerą nadzieję, że spotkamy się in flagranti crimine comprehensi ...




  • DST 30.31km
  • Czas 01:25
  • VAVG 21.40km/h
  • HRmax 184 ( 97%)
  • HRavg 158 ( 84%)
  • Kalorie 1318kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

@#*!&

Wtorek, 7 sierpnia 2012 · dodano: 07.08.2012 | Komentarze 0

- Co @#*!&?

- Podjazdy.

- Aha. @#*!&

Odbębnione bez sensacji, w centrali stołecznej lanserki. Pękło sztuk 17 lub 18, nie pamiętam.

Nie lubię tych sucz.

Tak nie lubię, że nie chce mi się o nich pisać.

Więc nie będę.




  • DST 46.12km
  • Czas 02:02
  • VAVG 22.68km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miałem dziś

Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 0

pieprznąć robotą i wyjść wcześniej, coby zrobić jakąś solidniejszą trasę.

Ale pieprznięta robota zgrabnie oddała cios i jeszcze dołożyła z drugiej strony, w rezultacie czego wylądowałem na kółkach przed 19:00 - lekko już wyżęty z entuzjazmu.

Pojechałem bez planu, więc włączył mi się coś a la Pawłow, kierując mię automatycznie w stronę Moczydła, Lasku na Kole, Radiowej, Bielana - z krótką przerwą pod rurą, gdzie spożyłem pienisty izotonik na "Ż" (chujowy był jak mało co) i obejrzałem jak dwie duże panie próbują się wzajemnie przewrócić.

W TV obejrzałem of koz. Śmieszny sport te judo ;)

Potem jeszcze rzut beretem do Siekierkowskiego, stamtąd na Kopiec PW i do domciu, bo już mi się odechciało.

Nic szczególnego i bez wkurwiających momentów - poza psem, który darł na mnie ryja przez minut dwie, zanim łaskawie zjawił się właściciel i przeprosił. I światłami. I paniami co nie słyszą gdzie jadą (albowiem uszy muzyką zatkane mają) i skręcają przed nosem.

Standard.

Pod spodem też standard, tylko taki trochę inny ;)



Trza być geniuszem żeby nie zarżnąć tak ikonicznego dla szarpidrutów kawałka.

Morse jest geniuszem.




  • DST 24.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 15.16km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciężkozbrojny Szczebel

Wtorek, 31 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 0

Dziś wtorek, a we wtorki kręcę.

Bo nie lubię w poniedziałki, albowiem generalnie fanem poniedziałków ajm not.

Planów szczególnych nie było - ot prosta tu, skręt tam, zjeździk, podjeździk i srutututu – czyli typowe kółeczko po stolicy, z uwzględnieniem atrakcji a la górskich.

Ale jakoś się zgadało z chłopakami z emtb, że trza czasnąć Szczebel.

A w związku z prostym faktem, że Szczebel jest na oko dwadzieścia siedem razy atrakcyjniejszy niż najatrakcyjniejsze kółeczko po stolicy, decyzja podjęła się sama.

Rezultatem decyzji był jakoś dziwnie krótszy dzień pracy. Pomińmy szczegóły – wystarczy jeżeli przyjmiemy, że potrzeby klientów nie były tak nagłe abym musiał kiblować do tradycyjnej 19:00.

A przynajmniej je za takowe uznałem, rano się zobaczy czy słusznie ;)

Oporządziłem jako tako rumaka, który po Zawoi jakoś klekotać zaczął i piskać tyż. W sensie napompowałem koła i podgłośniłem radio, bo ja nie z tych co szejkują łańcuch co trzy dni, albo wiedzą co gdzie piszczy.

I sru.

Po drodze zgarnąłem rowerowego partyzanta (pozdro), dla którego był to pierwszy raz. Na Szczeblu of koz.

Wylądowaliśmy w Górkach, po chwili wylądował adsosn, a po kolejnej (dłuższej, wiadomo płeć piękna, hłe hłe) Kombinat i czajko.

Tu od razu uwidoczniła się lekka różnica w podejściu do sztuki, że tak to ujmę. Podczas gdy ja rozgrzewałem się kręcąc kółka po powierzchniach płaskich, adsosn w ramach rozgrzewki zleciał z pobliskiej ścianki.

Fajne to enduro ;)

Szczebel jak to Szczebel – opisywałem go parę razy, więc nie będę przynudzał – IMO jedna z najlepszych (jeżeli nie najlepsza) miejscówek w okolicach Wwy i tyle. Choć nie ukrywam, że dziś trochę wkurwiał piachem, który przez upały jakby się rozmnożył. Ale fanu generalnie to nie przesłoniło.

Innym fajnym aspektem było to, że ruszyliśmy późno.

A to oznaczało powrót na lampach.

A to oznaczało fan do kwadratu, bo Szczebel po ciemku to znacznie wyższy poziom atrakcji, podbijany jeszcze przez flow, którego w trasie ze wschodu (a tak wracaliśmy) jest więcej.

Słowem było świetnie i tyle.

Zdjęcia są ale beznadziejne, czego przykładem partyzancki atak na szosę.



Więc uprzejmie daruję se. W zamian lepiej posłuchać pana co był w Nevermore, ale już nie jest, więc ma czas żeby pisać kawałki, które mną miotą.



puchaty do roboty, cza to ograć do zlotu ;)




  • DST 38.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 19.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Najtrajd

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 0

Nie ukrywam, że ostatni tydzień uczciwie przebimbałem.

Poniekąd przez robotę, która raczyła się spiętrzyć.

Poniekąd przez tumiwisizm, który raczył spiętrzyć się tyż.

Ale spiętrzenia minęły, a mnie się zakciało, więc pojechałem.

Nietypowo, bo kręcę w parzyste i weekendy, a nie jakieś - za przeproszeniem - poniedziałki.

Ale kcica to kcica, nie na darmo już starożytni mówili, że jeżeli kcicę zwalczyć kcesz, azaliż ulec musisz jej.

Z mądrością eonów nie ma co polemizować, więc uległem, wsiadłem i pojechałem.

Ino dopiąłem do kasku lampę, bo tak długo opierałem się kcicy, że pora nocna nastała.

Porę nocną lubię, a najbardziej lubię ją w jakimś lesie czy czymś.

Obrałem więc kurs na Bielana - tradycyjnym skrótem przez Moczydło i Bema.

Nie ma co się rozpisywać, pojechałem, było fajnie i tyle - nie licząc psiego gówna, w które wdepnąłem centralnie blokiem i centralnie wcisnąłem w pedał. Jeszcze mnie trzęsie od kurwicy, której w owym momencie doznałem ... wrrr.

Poza tym spróbowałem najtrajda nagrać, ale wyszło kijowo - bardziej jak cienkie (wybitnie) popłuczyny po BlairWitch niż relacja z tripa.

Ale czego się w sumie spodziewać po komórce, w dodatku wciśniętej w pasek plecaka. Ma dzwonić a nie kręcić, nie?

&feature=youtu.be

I tyle.




  • DST 22.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zawoja day three - czyli chill out

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0

Po dwóch dniach kręcenia moje nogi oświadczyły, że mają mnie dość. Trochę jednak ponegocjowaliśmy i w końcu ustaliliśmy, że jeszcze trochę powspółpracujemy – ale trasa ma być lajtowa i powodować banana na twarzy.

To oznaczało, że wysmykam się z planów Uxa, bobiika i ekipy zlotowej, które obejmowały ponowny atak na Policę, tyle że w normalnych już warunkach (jeżeli normalnymi można nazwać plus 35) i wersji rozszerzonej, bo obejmującej jakieś szlaki na wschód od Hali Krupowej.

To oznaczało również, że ciężar atrakcji przyjmują dzisiaj zjazdy. A ponieważ najbliższa fajna pod tym względem miejscówka to Klekociny, udałem się właśnie tam.

Po drodze przez Wełczę zajrzałem do schroniska, gdzie zainstalowała się ekipa forumrowerowe.org, ale znalazłem tylko jakieś dwa rowery i górę puszek po piwie. Człowieków niet.

Pociąłem dalej, bo czekało mnie parę km pod górę, a tego typu atrakcje wolę mieć szybko za sobą.

O dziwo szło całkiem nieźle. Podjechałem wszystko może nie w ekspresowym tempie, ale tylko z jednym przystankiem.

Na przełęczy - czyli tu:



najpierw odwiedziłem stację PTTK, gdzie wpierniczyłem drugie śniadanie. Potem trochę pod górę z powrotem na przełęcz i jakieś 300 m zielonym w kierunku Magurki.

Tu zacząłem pierwszą część zjazdu – trudniejszą bo stromą, szybką i idącą jakby grzbietem garbu.

Potem już piec z przełęczy, najpierw szeroką szutrówką, niżej przechodzącą w kamienistą drogę aż do asfaltu w Wełczy, a stamtąd lajcikiem do Zawoi.

Na szutrze czułem się mniej komfortowo – głównie przez wizję wyjeżdżającego tyłu na serpentynie, tudzież kilograma kamyczków wbijających się wiadomogdzie. Wolę jednak wolniej i technicznie niż szybko, prosto i bez sensu – głównie przez ryzyko zwizualizowane poniżej.



Wieczorem odbyliśmy ponowny kurs do Wełczy w celach socjalnych, czyli obalenia browaru i wymiany tekstów ze zlotowiczami. Przy okazji nie wzięliśmy lamp przez co powrót nabrał zupełnie nowego wymiaru.

Jakiego? No takiego w kształcie 45-50 km/h po ciemku. Sami sobie wyobraźcie ;)